zegarki na stole

W ostatnich tygodniach Breitling zaprezentował nowe warianty modelu Top Time. Zegarki zostały pozbawione charakterystycznego dla swojej lini nazewniczej chronografu, ale jako pierwsze w tej półce cenowej producenta otrzymały nowy, autorski mechanizm B31 o świetnych parametrach. Nowy model jest dostępny w trzech wariantach w zestawie z asymetryczną bransoletą. Dziś chciałbym jednak przybliżyć nowe opcje wariantów z chronografem i produkowanym od 2009 roku werkiem B01. Wariantów, których nie byłoby, gdyby nie rywalizacja między Fausto Coppim a Gino Bartalim.

Pięć nowych wariantów Breitling Top Time B01

Breitling Top Time zegarki

Nowe warianty Breitling Top Time B01 kontynuują linię stylistyczną rozwijaną przez ostatnie lata. Otrzymujemy więc stalową obudowę, 100 metrów wodoszczelności i 41-mm kopertę o grubości 13,3 mm. Za szklanym deklem znajdziemy mechanizm automatyczny B01 z certyfikacją COSC. Pracuje on w częstotliwości 4Hz i zapewniaj 70 godzin rezerwy chodu przy precyzji wynoszącej według użytkowników -4/+6 sekundy na dzień. Na otoczonej tachografem głównej tarczy znajdziemy dwie tarcze pomocnicze dla funkcji stopera.

Poza dotychczas znanymi wariantami, linia Breitling Top Time została wzbogacona o wersję z zieloną tarczą i zielonym paskiem skórzanym oraz wersję z czarną tarczą i brązowym paskiem skórzanym. Dodatkowo czeka na nas model utrzymany w kolorach klubu Martini Racing oraz dwa modele poświęcone Fausto Coppiemu i Gino Bartaliemu.

Breitling Top Time B01 Fausto Coppi i Fino Bartali

Breitling Top Time Fausto Coppi

Breitling Top Time B01 poświęcony Fausto Coppiemu jest dostępny z turkusowym paskiem (można też wybrać bransoletę mediolańską). Kolor ten otacza również białą tarczę główną, podkreślając oznaczenia tachometru i wypełnia minitarcze w kształcie kwadratów o zaokrąglonych rogach. Na środku znajdziemy autograf kolarza, a całość dopełnia wskazówka sekundowa stopera w kształcie błyskawicy o pomarańczowym kolorze, który nawiązuje do koloru rowera Coppiego. Między godziną 12 a 2 znajdziemy napis „Il Campionissimo” będący pseudonimem sportowca – Mistrz mistrzów.

Breitling Top Time Gino Bartali

Drugi wariant – który wyjątkowo trafia w mój gust – to hołd oddany rywalowi Coppiemu, czyli Ginowi Bartaliemu. Tym razem głównym motywym kolorystycznym jest granat, który znajdziemy na skórzanym pasku i głównej tarczy. Żółte akcenty przy tachometrze i „błyskawicznej” wskazówce to nawiązanie do koloru koszulki kolarza. Smaku dodaje również autograf sportowca i napis „L’Intramontabile” – Ponadczasowy. Ponadczasowy wydaje się być też linia Breitling Top Time, która od lat 60′ jest dostępna w ofercie producenta.

Rywalizacja Tytanów: Fausto Coppi i Gino Bartali

W powojennych Włoszech, gdy kraj leżał w gruzach, a naród szukał powodów do dumy, dwóch ludzi wsiadało na rowery i dawało Włochom to, czego rozpaczliwie potrzebowali – nadzieję i poczucie wielkości. Nie byli politykami ani generałami. Byli kolarzami, ale nie takimi jak wszyscy. Byli jak ogień i woda, jak dzień i noc, jak dwie strony tej samej monety – Fausto Coppi i Gino Bartali.

Narodziny legendy

Gdy młody, chudy jak patyk Fausto Coppi pojawił się na startach wyścigów kolarskich pod koniec lat 30., Gino Bartali był już uznanym mistrzem. Bartali, zwany „Il Pio” (Pobożny), był symbolem przedwojennych Włoch – konserwatywny, głęboko religijny, przesądny, przywiązany do tradycji. Pochodził z Toskanii, regionu znanego z twardych, nieustępliwych ludzi. Jego styl jazdy był taki sam – pełen determinacji, bólu i cierpienia.

W 1940 roku Coppi stał się pomocnikiem Bartalego w zespole Legnano. Nikt nie przypuszczał, że ten nieśmiały, wychudzony chłopak z Piemontu wkrótce wstrząśnie światem kolarskim do samych podstaw. Podczas Giro d’Italia 1940, na etapie do Modeny, Bartali miał problemy techniczne. Coppi czekał na swojego lidera, ale dyrektor zespołu dał mu zaskakujący rozkaz: „Jedź!”. I pojechał. Ten dzień zmienił wszystko. Coppi wygrał etap, a później całe Giro, zostając najmłodszym zwycięzcą w historii.

Przerwana wojną rywalizacja

Kiedy II wojna światowa ogarnęła Europę, ich kariery zostały brutalnie przerwane. Bartali służył w armii włoskiej, a później pomagał Żydom, przewożąc fałszywe dokumenty w ramie swojego roweru. Coppi trafił do niewoli w Afryce Północnej. Gdy wrócili na szosę po wojnie, Włochy były innym krajem, a oni innymi ludźmi.

Ogień i woda

Powojenna rywalizacja Coppiego i Bartalego podzieliła Włochy bardziej niż jakikolwiek inny fenomen sportowy. „Coppiani” kontra „Bartaliani” – ten podział przebiegał przez rodziny, miejsca pracy, kawiarnie i kościoły.

Coppi był uosobieniem nowych, modernizujących się Włoch. Elegancki, nowoczesny, naukowy w swoim podejściu do sportu. Trenował inaczej, jadł inaczej, myślał inaczej. Jego technika pedałowania była tak płynna, że mówiono o nim „Il Campionissimo” (Mistrz mistrzów). Gdy Coppi atakował w górach, wyglądało to jak taniec, jak poezja w ruchu.

Bartali pozostał symbolem starych Włoch – zawsze z medalikiem św. Krzysztofa na szyi, zawsze z różańcem w kieszeni. Gdy on atakował, wyglądało to jak walka, jak cierpienie zamienione w prędkość.

Perfekcyjni przeciwnicy

Byli jak stworzeni do rywalizacji. Coppi, mistyczny mistrz, zawsze szukający perfekcji, człowiek niezwykłej elegancji i stylu. Bartali, wojownik z sercem lwa, niezłomny, zdolny do największych poświęceń. Jeden wygrywał dzięki technice i taktyce, drugi dzięki sercu i wytrzymałości.

Tour de France 1949 przyniósł jeden z najbardziej ikonicznych momentów w historii sportu. Podczas podjazdu pod Col du Galibier, Coppi i Bartali jechali razem, zostawiając wszystkich rywali daleko w tyle. W pewnym momencie podali sobie bidon. Kto komu podał wodę? Ta tajemnica pozostaje nierozstrzygnięta do dziś, ale zdjęcie tego momentu stało się symbolem ich skomplikowanej relacji – mieszanki szacunku, rywalizacji i wzajemnej zależności.

Poza trasą

Ich różnice wykraczały daleko poza sport. Życie prywatne Coppiego było skandalem dla powojennych Włoch. Jego romans z Giulią Occhini, żoną lekarza, którą media nazwały „Damą w bieli”, szokował konserwatywne społeczeństwo. Bartali pozostał wierny swojej żonie i katolickim wartościom.

Coppi eksperymentował z dietą, suplementami, metodami treningu. Bartali polegał na tradycji i doświadczeniu. Coppi był cichym introwertykiem, Bartali – gadatliwym ekstrawertykiem.

Tragiczny finał

Historia Coppiego zakończyła się tragicznie. W grudniu 1959 roku pojechał do Afryki na wyścig pokazowy i zaraził się malarią, która została błędnie zdiagnozowana jako grypa. Zmarł 2 stycznia 1960 roku, mając zaledwie 40 lat. Włochy pogrążyły się w żałobie.

Bartali żył dłużej, ale nigdy nie pogodził się ze śmiercią swojego wielkiego rywala. „Przegrałem najwięcej wyścigów właśnie z nim” – mówił. „Straciliśmy nie tylko wielkiego mistrza, ale część historii naszego kraju”.

Dziedzictwo

Rywalizacja Coppiego i Bartalego wykraczała daleko poza sport. Była metaforą Włoch rozdartych między tradycją a nowoczesnością, między przeszłością a przyszłością. Razem wygrali 5 razy Tour de France i 7 razy Giro d’Italia. Ale ich wpływ na włoską kulturę, tożsamość i ducha narodu jest niemierzalny.

Gdy w 1948 roku zamachowiec postrzelił lidera włoskich komunistów Palmiro Togliattiego, kraj stanął na krawędzi wojny domowej. Tego samego dnia Bartali, zachęcany przez samego premiera, wygrał etap Tour de France w spektakularnym stylu. Włosi zapomnieli o politycznych podziałach, skupiając się na sukcesie swojego rodaka. Wielu historyków uważa, że ten sportowy triumf pomógł zapobiec wojnie domowej.

Ta historia doskonale pokazuje, czym byli Coppi i Bartali dla Włoch. Więcej niż kolarzami, więcej niż sportowcami – byli symbolami, bohaterami, częścią narodowej tożsamości.

Choć minęło wiele dekad od ich ostatnich wyścigów, pamięć o nich pozostaje żywa. W małych włoskich miasteczkach starsi mężczyźni nadal kłócą się w kawiarniach, kto był lepszy – Coppi czy Bartali. A młodzi kolarze, marzący o wielkich zwycięstwach, wciąż inspirują się ich legendą.

Byli jak dzień i noc, ale razem stworzyli jedno z najwspanialszych widowisk w historii sportu. Byli rywalami, ale ta rywalizacja uczyniła ich nieśmiertelnymi.

Czytaj pozostałe wpisy.

No responses yet

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *